Kto z nas nie padł nigdy ofiarą jakieś mniejszej bądź większej formy przemocy, a później sam nie stał się oprawcą?
Do tego kim jesteśmy przyczynia się "system" — wychowanie w rodzinie, edukacja w szkole, religia, social media, itp. — choć prawda ta brzmi dość kolokwialnie, lepsza jest niż kłamstwo, którym karmią nas od urodzenia, na modłę czegoś nierealnego. Człowiek jest przekonany, że wie najlepiej, przez swoją "nieomylność" lubi nauczać. Nauczają rodzice, nauczyciele, księża, politycy, celebryci — to im najpierw wpojono określoną wiedzę, wąskie pojęcia tego, czym jest natura, kim w istocie są, by wątpili w siebie, bądź byli zbyt pewni siebie, by żyli w strachu, bądź zaszczepiali strach innym, by płodzili, bo służy to zachowaniu populacji, by gromadzili majątki, etc. Strach jest nieodzowny, potrafi być nawet destrukcyjny. Boimy się śmierci, ze strachu również kłamiemy, ponieważ zdajemy sobie sprawę, że przez ukazanie prawdy zostaniemy skazani na ostracyzm, a taka forma wykluczenia byłaby bolesna dla każdego. A przecież prawda tylko rani, zabójcze jest zawsze kłamstwo. Człowiek boi się tego czego nie rozumie, od tysiącleci wydaje wyroki. Człowiek sądzi drugiego człowieka po jego uczynkach, bo uważa się za jednostkę moralną. Tymczasem moralność to tylko pozór szyty na miarę fałszu i obłudy, wyroki zaś to brak zrozumienia i akceptacji.
Życie to nieustanna walka z przeciwnościami losu, który bywa okrutny — rzuca kłody pod nogi, by dla równowagi poddać wolę próbie, bowiem wszystko ma swój ustalony porządek i sens. W rezultacie nie ma nikogo bez winy, każdy nosi coś na "sumieniu", jakieś brzemię, jakiś "grzech". To co w życiu przychodzi "złe" czy "dobre", ma przyjść i przyjdzie bez względu na czas i miejsce, czy będzie to choroba, tragiczna śmierć kogoś bliskiego, nieszczęśliwy wypadek prowadzący do kalectwa, czy inne zdarzenie. Zbiegów okoliczności nie ma końca — może to tylko przypadki, a może przeznaczenie losu. Poniekąd przyczyna rodzi skutek, niekonsekwencje rodzą konsekwencje. W efekcie decyzji karma wraca do każdego.
W literaturze przeczytamy "nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni", a jednak wciąż sądzimy i wydajemy wyroki. Ci którzy nas skazują, często czynią z nas kozły ofiarne, na których można wieszać psy, bo "lepiej zabić jednego, niż żeby wszyscy zginęli". I tak oto "zabójcy" przypisują własne "zbrodnie" innym zabójcom, wypierając z siebie cechy i winy, z którymi sami nie mogą pogodzić się. Oto jest prawdziwe oblicze ziemskiego "ja", nacechowane nietolerancją i okrucieństwem.